Tajemnice Silver Lake pod wieloma względami przypominały mi podczas seansu Mulholland Drive - równie nierzeczywisty film w hollywoodzkiej scenerii, podczas oglądania którego coraz mniej jesteśmy pewni, co jest prawdą, a co snem (w tym przypadku - ujaraniem). Również mamy do rozwikłania coraz bardziej zawiłą zagadkę.
Ale Mitchell znacznie mniej umiejętnie lawiruje między jawą a snem, jednak jest zbyt przyziemnym twórcą, który woli stawiać współczesnemu światu konkretne diagnozy, niż całkowicie dać się porwać prawdzie nierealnego.
To, co najlepsze w tym filmie, to klimat (muzyka 1:1 z klasyków noir!) i Andrew Garfield. Przez długi, długi czas te dwie rzeczy niosą nas ze sobą w tę odjechaną podróż. W odpowiednim momencie dostajemy bardzo mocną scenę kulminacyjną i... film trwa dalej. Kolejne 40 minut! Nie wiem, co się stało, dlaczego reżyser podjął taką decyzję. Może chciał wywołać w nas poczucie bezsensu oglądania tego filmu, tak jak bohater czuje bezsens życia? Żebyśmy zaczęli wyczekiwać i doszukiwać się sensów, teorii, rozwiązań, których przecież nie otrzymamy w tym filmie? Bardzo możliwe.
Eksperyment może nie do końca udany, ale dla wypracowanego klimatu Hollywoodu pożerającego ludzkie dusze i sens życia oraz dla Andrew Garfielda naprawdę warto zobaczyć ten film!
Pełna recenzja:
https://www.youtube.com/watch?v=DYs7sOehyes
Chyba Altmana?:-)
https://www.filmweb.pl/film/D%C5%82ugie+po%C5%BCegnanie-1973-5325
Innym łącznikiem z "Mulholland Drive" jest aktor, który u Lyncha grał człowieka sterroryzowanego przez koszmarny sen, a tutaj pojawił się jako autor podziemnego komiksu i tropiciel spisków.