Jedynka była ciekawa, a ta część jest bardzo przewidywalna i bardzo płytka i do granic politycznie poprawny, przez co film zrobił się nudny. Oczywiście nie zabrakło nachalnie wpychanej ideologii lgbt… [UWAGA spojler] Symbolem płytkości scenariusza - dla mnie - jest „konserwatywny” ojciec, który DOSŁOWNIE za deser sprzedaje swoje ideały i z lekkością akceptuje lesbijski ślub swojej córki… Ze wzruszenia można się popłakać. ;)))
Małe podsumowanie filmu: afgański, muzułmański uchodźca, który wraz z księdzem katolickim przyszedł na ślub dwóch lesbijek. Hehe… Oczyyywiiiścieee…
Jedynka była znacznie lepsza. Gdzieś do 50 minuty było ciekawie. Dwójka nudziła prawie od samego początku.