Film o niczym, bez sensu, ludzie robią głupie rzeczy, po co to?
Ale ładnie zrobiony i aktorzy nieźli.
Muzyka, sceny, oraz inne takie fajne.
Porzucony synek mści się na rodzinie? No dobrze...
Przypadkowa rodzina pada ofiarą? Bez sensu.
PS. Jeśli przeleciał siostrę, to dlaczego nie ojca i matkę? ;)
Gość dokonuje bezsensownej zemsty, co sprawia, że i film jest bez sensu - ot seria szybko zmontowanych obrazów - dragi, dzikie imprezy, morderstwa i seks.
czemu bezsensownej ? ??
odrzucony w dzieciństwie syn, który prawdopodobnie nie miał łatwego życia i w którym przez lata narastała nienawiść, postanowił się zemścić.
odnalazł rodziców, dowiedział się, że są zamożnymi ludźmi, prowadzącymi beztroskie, szczęśliwe życie, w którym on nigdy nie mógł uczestniczyć.
ja to widzę tak, że on wszystko zaplanował. w planach miał także zabicie siostry, ale te ostatnie słowa (że przez całe życie czekała na kogoś takiego jak on) sprawiły, że odezwały się w nim uczucia i postanowił ją oszczędzić.
Zaplanował wszystko zgoda... Ale... co mu to dało???? Nowe, lepsze życie???? Przywrócenie dzieciństwa takiego jakiego nigdy nie miał?? A zrujnowanie życia siostry???? Przemyślał to???? Czy tylko chciał się "wyżyć" bo takiego życia był nauczony - życia na krawędzi??
Są zemsty "z głową" - jak pokazana w "Vabank". Zemsta w wykonaniu Kwinty to nie bezsensowny morderczy szał dzieciaka - ale nauczka z klasą. I to taka którą Kramer popamiętał na całe życie.
Dla mnie to taka historia, jak nagłówek z gazety. Bardzo ogólna informacja, która bulwersuje i czytelnik/widz danej wiadomości właściwie nie wie, co było powodem, co się stało. Co do samego filmu mam mieszane odczucia, chociaż sam sposób prowadzenia akcji, zdjęcia, czy muzyka - podobały mi się.
Dlatego mówię, że jest dla ludzi słabych. Prowadzi do bardzo prostych, a zatem i z definicji niezdrowych myśli wobec podmiotu non grata. Co więcej powoduje zmiany w postrzeganiu świata zewnętrznego oraz otaczającego go wewnętrznego ego, które w gruncie rzeczy może być jego alter, a jeśli jeszcze nim nie jest, może się przeobrazić w jego alter ego. Człowiek szukając zemsty traci dni, tygodnie, lata swojego cennego życia. Jeszcze tylko wypadałoby zdefiniować słowo zemsta, co nie jest wcale takie proste i można by temu jakże prostemu słowu poświęcić całe tony godzin wykładów. Ale to nie czas i miejsce na tego typu prelekcje. Siła człowieka polega na samoopanowaniu, samodyscyplinie, znajomości swoich granic i doskonaleniu tych zdolności wbrew jakim kol wiek czynnikom zewnętrznym. To siła człowieka decyduje o jego wartości. Idąc dalej tym tropem zawsze znajdzie się człowiek który zapragnie zemsty. Otrzymamy zapętlającą się spiralę ludzi chcących i pragnących zemsty na oprawcach swoich bliskich, znajomych, przyjaciół. Więc idąc jeszcze dalej. Skoro zemsta jest taka dobra i każdy miałby dokonać zemsty, to czy nie byłby totalną sprzecznością egzystencjalizm ludzki? A jednak żyje na świecie ponad 6 miliardów ludzi. Wiele z nich jest słaba. Ale to właśnie dzięki tym silnym, kontrolującym swoje działania oraz myśli człowiek doszedł tak daleko, gdzie się dziś znajduje. Życzę miłego wieczoru. Pozdrawiam
Powiedziałem poczekaj aż będziesz musiał się zemścić, a nie sobie to wyobrażać. Ludzie mogą powiedzieć ''nigdy nie ukradnę, nigdy nie zabiją, nigdy nie zdradzę'' jak są w swoim ciepłym pokoju. Dopiero jak ich coś jebnie mocno okazuje się, że szlachetne idee to tylko napis na ścianie, a człowiek jest człowiekiem. Człowiek i jego instynkt.
Bzdura. Ludzie na poziomie nie mszczą się, to domena ludzi prostych, słabych. To uciekanie się do najniższego instynktu. Miałem wiele okazji, nigdy się nie zemściłem. Zemsta to rzecz prostacka.
Słabi ludzie ignorują , silni szukają zemsty , inteligentni zapewniają sprawiedliwość . Przebaczenie spoczywa w indywidualnym sercu .
Myślę, że od początku nie chciał krzywdzić siostry - w końcu ona niczemu nie była winna.
On prawdopodobnie nawet nie wiedział o jej istnieniu, przez co pokrzeżowała mu plany.
"najpierw zabiję Ciebie, a potem matkę... Tato.., " - scena w lesie, tuż przed skręceniem karku
Nie oszczędził. Wiedział, że ma słabe serce to i tak prędzej czy później dowie się, że rodzicie nie żyją to umrze. A jak nie to jej styl życia prędzej czy później ją zabije. Szczególnie, że on odszedł od niej, a stał się dla niej jedyną najważniejszą i najbardziej wartościową rzeczą / osobą w życiu.
Wiem, że komentarz dodałaś/eś bardzo dawno, ale jestem świeżo po seansie i chciałam potwierdzić Twoje słowa. Nie bez znaczenia jest scena z początku, gdy bohaterowie rozmawiali o sposobie śmierci. Dziewczyna chciała spłonąć, bo wtedy czuje się i cierpi bardziej. Uchowanie się przy życiu, gdy rodzice zostali zamordowani, to spłonięcie.
Bla bla bla. Wszystko zależy od człowieka. Nic, co pokazano w filmie nie pozwalałoby stwierdzić, że dziewczyna załamie się śmiercią rodziców i będzie z tego powodu miała traumę do końca życia. Ona i tak prowadziła takie życie, że rodzina była jej mocno obojętna. Z jej strony próżno się było doszukać jakiejś czułości. Poza tym mocny bezsens z tym 'Szczególnie, że on odszedł od niej, a stał się dla niej jedyną najważniejszą i najbardziej wartościową rzeczą / osobą w życiu.'
Z tak durnych interpretacji chce mi się śmiać najbardziej. Dziewczyna zmieniała zdanie co 5 minut, do niczego co mówiła nie można było przywiązywać żadnej wagi. Znała go ile? 2 dni? Raz go olewała, raz uwielbiała, a raz ewidentnie ją irytował. Wszystko na przestrzeni mniej więcej dwóch dni. Ta jej gadka była warta właśnie tyle. Po jego zniknięciu, na drugi dzień, po kolejnej imprezie już by nie pamiętała, że w ogóle był ktoś taki jak on.
Całkiem fajne momenty zadumy, dużo klimatycznych ujęć, podkład muzyczny nastraja do dobrego odbioru treści i akcji, których nie ma lub jest niewiele!
Owszem coś tam się dzieje, ale fabuła jest mocno niejasna i chaotyczna, do tego aby złych wrażeń było więcej, film jest przesączony wspaniałymi długimi scenami z wieżowców, jadących samochodów, lasu, seksu, balang itp. czyli właśnie tego, co każdy kinoman chce widzieć najwięcej.
Oczywiście jakby ktoś się jeszcze nie zorientował, to kpię sobie :P
Taki sobie, a właściwie to zdecydowany przerost formy nad treścią. Można obejrzeć, da się obejrzeć i zapomnieć.
Mam bardzo podobne refleksje po seansie. A z matka nie jest jednoznacznie pewne, albo ja udusil, albo przelecial i udusil. Wlasnie zabraklo mi w tym filmie albo wiekszego hardkoru w glowie Marcina, albo jakiejs minimalnej logiki w tym calym przedstawieniu. Tzn. nic nie jest pewne, nawet to czy byla jego siostra rodzona, moze przyrodnia siostra. Ale w porownaniu z wysokobudzetowymi produkcjami yen film broni sie dobra realizacja. Chociaz przeciagniete ujecie jedynie w pierwszej polowie filmu sa na miejscu, potem lekko irytuja.
przecież już po scenie w lesie jadą windą i matka do niego mówi "no i co łobuzie?"
przeleciał ale nie udusił
Udusił ją w samochodzie i raczej do niczego nie doszło. A taki zabieg stylistyczny jak ten "przebłysk" z windą to nic innego jak RETROSPEKCJA.
Była przecież scena na stacji, gdy z bagażnika wystawał kawałek sukienki matki... Ta scena w windzie to mogła być albo retrospekcja, albo pokazane w ten sposób wyrzuty sumienia Marcina...
Film pięknie zmontowany, muzyka fantastycznie dobrana, gra aktorska również bardzo dobra, fajnie uchwycony styl Warszawy.
Bardzo podobała mi się scena niemalże teatralna, gdy Marcin z rodzicami siedzą i właśnie o teatrze rozmawiają.
Może nadinterpretuję, ale również jedna z ostatnich scen nawiązująca do "Zbrodni i kary", gdzie bohater i Ola siedzą na łące wyszła świetnie.
Tylko no właśnie... może źle odczytałam, ale zabrakło mi głębszego sensu w filmie.