jeżeli o mnie chodzi to film jest mi raczej obojętny, jest nieprawdziwy ale też niezbyt drażniący, raczej nieco nudnawy.
Proces chorobowy był niezwykłe łagodny, i w zasadzie pacjent odchodził z godnością co nijak ma się do nowotworów. Ten rodzaj chorób ma to do siebie że jest bardzo wyniszczający, chorzy potrafią całą noc wyć w niebogłosy z bólu, mogą robić pod siebie, nie poznawać otoczenia, mogą pachnieć odrażająco - no naprawdę zależnie od zaatakowanego układu spektrum objawów jest bardzo szerokie i oczywiście nie są one przyjemne dla oka i ucha. Wiele rodzin mimo początkowej i szczerej chęci zmuszeni są oddawać chorego do hospicjów, szpitali gdzie będą mieli zapewnioną opiekę paliatywną gdyż często ludzie nie są w stanie podołać takiemu wyzwaniu. W filmie obraz choroby jest oczywiście ugłaskany do granic możliwości. No ale chyba takie już zadanie telewizji - niepokazywanie prawdy tylko tego co widz chce zobaczyć.
Poza tym film jest troszkę nudnawy, główny bohater nagrywa filmiki dla swego syna, troche się leczy, troche scen z kochającą żoną, pojednanie z rodziną i tyle. Nie wiem czy mam dać wysokie noty z litości spowodowanej chorobą bohatera?
Taka raczej slaba produkcja telewizyjna ale można zobaczyć
Na Swaroga, przecież, to jest film fabularny! Argument, iż nie był dość naturalistyczny, jest w moim mniemaniu absurdalny. Tak jak zdanie o " produkcji telewizyjnej". Ale zgodze sie w jednym, film był nudnawy, oj tak;)
a dla mnie ma to znaczenie bo jak oglądam film o człowieku chorującym na nowotwór to dobrze by było żeby wyglądał jak by naprawdę chorował na nowotwór bo główny bohater nie przypominał nawet chorego na grype.
w filmie jednakże nie chodziło o ukazaniu choroby tzn jak ona przebiega. Dlatego też pielegniarka do żony chorego powiedziała, że bardzo dobrze znosi chorobę. Jeśli lubisz filmy o tym gdzie pokazują dokładnie czym jest nowotwór powinieneś poszukać innego filmu. Tu w dużej mierze chory nagrywał filmy dla potomnego, a jak zauważyłeś podczas choroby tego nie robił. Więc gdyby skupili się na samej chorobie jako tej wyłącznie wycieńczającej film wyglądałby zupełnie inaczej